Hermiona Granger.
Brązowooka brunetka, średniego wzrostu, szczupła. Inteligencją przewyższająca
większą część uczniów Hogwartu. Zawsze podążająca w cieniu Harrego Pottera.
Przez wszystkie lata w
Hogwarcie dużo się nauczyła. Z małej, nieporadnej kujonicy przeistoczyła się w
odważną, pewną siebie kobietę z dumą kroczącą przez życie. Nie przepadała za
modnymi ubraniami, makijażem czy biżuterią. Jednak w jej twarzy zawsze było coś,
co przyćmiewało wszystkie te nieistotne szczegóły. Spojrzenie w oczy tej młodej
dziewczyny ukazywało jej duszę.
Wojna czarodziejów
pociągnęła za sobą mnóstwo ofiar. W czasie jej trwania zginęli także rodzice
Hermiony. Miała jednak przyjaciół. Tak, to im ufała najbardziej. Harry i Ron.
Oni zawsze byli przy
niej. Nie miała przyjaciółek, którym mogła się zwierzać, nie wiedziała nawet jak
to jest. Przez przyjaźń z chłopakami nie znała definicji miłości. Dlatego też,
po wojnie związała się z Ronem. Nie wiedziała, czy go kocha. Harry był dla niej
jak brat, a Ron… Był czymś pomiędzy bratem a kolegą, więc uznała, że tak chyba
powinno definiować się chłopaka.
Po wojnie znalazła
mieszkanie. Mieszkała sama. Nie wyobrażała sobie przyszłości z Ronem. Kiedy
spotykali się zawsze było niezręcznie. Dopiero gdy Harry był w pobliżu potrafiła
się otworzyć. Dopiero w trójkę stanowili paczkę idealną. Nie wiedziała, czy
wynika to z jej nieśmiałości,czy z tego, że w gdzieś w głębi jakiś głos
podpowiada jej, że tak naprawdę Rona nie lubi. Nie wspominając już o kochaniu.
W świecie czarodziejów
była popularna. Każdy wiedział kim jest. Każdy kojarzył ją z Potterem. Pracowała
w ministerstwie. Była czymś w rodzaju mugolskiego prawnika.
Po śmierci Voldemorda
wszyscy śmierciożercy byli osądzani.Często musieli działać w brew własnej woli.
Niektórzy jednak mordowali za pasją,bez wyrzutu sumienia.
Pewnego dnia, do
gabinetu Hermiony Granger weszła niska blondynka. Trzęsącymi rękoma niosła kawę
i stertę papierów, zostawiając oweprzedmioty na biurku Hermiony.
- Dziękuję, Claire! –
rzekła Hermiona.
Dziewczyna rozsadowiła
się w swoim wygodnym, skórzanym fotelu i już miała rozkoszować się ulubioną
kawę, gdy coś przykuło jej uwagę.Spojrzała na przyniesione wcześniej papiery.
Na samym szczycie owej piramidy była teczka, na której widniał napis:
AKTA
DRACONA MALFOYA.
Bardzo fajny prolog. Zazwyczaj nie czytam prologów, ale tu się skusiłam i nie żałuję :).
OdpowiedzUsuń