Witajcie :) Jak obiecałam - zamieszczam dziś miniaturkę. Nie jest to przypadkowa miniaturka. Może część z Was już ją zna :)
Oficjalnie, pragnę się pochwalić wszystkim moim czytelnikom, że zajęłam III MIEJSCE w konkursie na miniaturkę miesiąca na stronie Katalogu Granger. Jestem bardzo podekscytowana tym miejscem na podium, ponieważ jest to pierwsza miniaturka jaką kiedykolwiek w życiu napisałam i pierwszy raz brałam udział w takim konkursie :) Mam nadzieje, że jesteście ze mnie dumni!
Na stronie Katalogu znajdziecie oceny, na podstawie których przyznano mi miejsce, aby do nich przejść kliknijcie TUTAJ.
Miłego czytania :) Kolejny rozdział Prawa Małżeńskiego jutro.
____________________________________
Innego końca świata nie będzie.[1]
Spadała.
Głębiej, głośniej, mocniej, szybciej,
wolniej, ciemniej.
Jej ciało otulała przestrzeń tak puszyście szorstka, tak krwista i bezradna, jakby żadna komórka jej ciała nie była przyporządkowana do konkretnego organu.
Spadała głębiej niż definicja jest w
stanie opisać dół, ten dół, w którym rozpacz i cierpienie są na dnie. I na tym
dnie była teraz też ona.Jej ciało otulała przestrzeń tak puszyście szorstka, tak krwista i bezradna, jakby żadna komórka jej ciała nie była przyporządkowana do konkretnego organu.
I wciąż spadała.
Harry Potter nie żyje.
Gówniane cztery słowa. Nie taki miał być
koniec.
Koniec?
A co jeśli końca nie będzie? Co jeśli
powiem ci, że dalej musisz żyć w tym świecie: szarym, pozbawionym radości, miłości?
Co jeśli nigdy już się nie uśmiechniesz, nigdy nie powiesz, że kochasz, nigdy
nie zapragniesz, nie zamarzysz? Bo żaden z twoich snów nigdy się nie spełni.
Chyba, że najgorszy.Nie.
To nie sen.
To się dzieje naprawdę.
Jedna chwila, dwie strony barykady.
Padło jedno zaklęcie.
Potem trzecie.
Dziesiąte.
I już nikt nie wiedział, z kim walczy,
gdzie walczy i o co walczy. Wraz z Harrym Potterem odeszła nadzieja na wolność
i lepsze czasy. Każdy dokładnie wiedział, że to nie jest już walka dobra ze
złem, a walka o przetrwanie. Padło jedno zaklęcie.
Potem trzecie.
Dziesiąte.
Zginęło wielu śmierciożerców, ale również
wielu jej bliskich. Ciało za ciało. Dusza za duszę. Avada za avadę.
Aż w końcu ten jeden strumień, jedna
cienka magiczna wiązka celowała prosto w nią. Nigdy nie była najładniejsza. Zawsze nieuczesana, roztargniona, niezadbana. Tusz od pióra na rękawie bluzki, przydepnięta nogawka od za długich spodni, gniot na szacie. Ale zawsze wiedziała wszystko. Treść każdej książki, definicję każdego drobiazgu, nigdy nie brakowało jej słów by coś opisać, ani wiedzy by odpowiedzieć na czyjeś pytanie. Uwielbiała zagadki: kamień filozoficzny, komnata tajemnic, instynkt podpowiadał jej zawsze gdzie szukać, by znaleźć.
Ale na to jedno pytanie nie znała
odpowiedzi. Wiedziała, że tej jednej zagadki w swoim życiu nie rozwiąże.
Jaki będzie koniec?
A strumień pędził w jej stronę, a gdy
połączył się z jej ciałem, ona, Hermiona Granger leciała razem z nim.Jaki będzie koniec?
I spadała.
Stłamszony
krzyk wydobył się z jej ust, a przez jej ciało przeszedł dreszcz, gorąca a
zarazem lodowata fala. Otworzyła oczy. Sufit był nieskazitelnie biały. Przez 30
długich sekund myślała tylko o tym, że w życiu nie widziała tak pięknej bieli.
Nie mogła się poruszyć, nie mogła wydać z siebie żadnego dźwięku. Nie myślała o
niczym, tylko o bieli.
Nagle zerwała
się do pozycji siedzącej, z głośnym świstem, jakby po długiej walce odzyskała
oddech wynurzając się spod tafli wody.
Do pokoju wbiegł
wysoki mężczyzna i spojrzał na nią z przerażeniem.
– Odzyskałaś
przytomność – usłyszała. Ten głos rozpoznałaby wszędzie. Wyglądał inaczej, był
dużo chudszy i jeszcze bledszy, co normalnie wydawałoby się niemożliwe. Ale teraz
nic nie było normalne. Twarz Malfoya mogła być bledsza, a jego włosy mogłyby
jeszcze jaśniejsze. I skóra bardziej aksamitna.
– Co ja tu… -
wyjąkała, jednak sama wystraszyła się swojego głosu, był bardzo zachrypnięty i
pozbawiony krzty nadziei, krzty piskliwości i wymądrzenia, którymi wcześniej
się charakteryzował. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Ściany były białe, a
podłoga drewniana. Okno było lekko uchylone, a wiatr wprawiał w lekki taniec
białą zasłonę wiszącą na srebrnym karniszu. Leżała na białym drewnianym łóżku,
w białej płóciennej pościeli. ‘Umarłam’ – przeszło jej przez myśl, jednak jeden
element jej nie pasował. Draco Malfoy. – Jestem waszym więźniem?! – wychrypiała
tak szybko, jak tylko to rozwiązanie pojawiło się jej w głowie.
Mężczyzna spojrzał jej prosto w oczy.
– Nie. – powiedział w końcu, jednak dla Hermiony to nie była w zasadzie żadna odpowiedź – Jak się czujesz?
– Gdzie jest Ron, Harry… Co im zrobiliście? – krzyczała zupełnie ignorując jego pytanie, a łzy leciały jej z kącików oczu i zupełnie nad tym nie panowała.
– Jesteśmy na południu Francji – odpowiedział stojąc dalej jak posąg. – I nie krzycz, moja Matka śpi.
– Malfoy, powiedz mi do cholery co się dzieje. – wyszeptała błagalnie. Mężczyzna podszedł do okna i spojrzał przez nie.
– Wojna się skończyła. – zaczął.
– Voldemort…
– Wygrał – dokończył za nią – Potter nie żyje. Jak większość. – kontynuował nie patrząc na nią.
Przypomniała sobie zdarzenia z chwili bitwy. Przypomniała sobie triumf Voldemorta. Przypomniała sobie jego głos, który obwieszczał, że Harry Potter nie żyje.
– Co… znaczy… większość? – w końcu się odważyła.
I wtedy opowiedział jej wszystko.
Gdy zginął Harry bitwa rozpoczęła się na dobre. Uczniowie i nauczyciele Hogwartu walczyli, jednak większość poniosła śmierć. Udało się zabić wielu śmierciożerców, w tym Bellatrix. Lucjusz Malfoy również poniósł śmierć. Jednak każdy z walczących wiedział, że ta bitwa nie zostanie rozwiązana, że nie wygra zło lub dobro, że pokój w świecie magicznym nie nastąpi długo.
Pod koniec bitwy
każdy wiedział, że walczy o przetrwanie. Wiedziała też o tym Narcyza Malfoy i
Draco. Postanowili opuścić ten świat na zawsze. Odwrócili się i już mieli
opuścić miejsce bitwy, kiedy kobieta dostrzegła nieprzytomną postać dziewczyny
leżącą w ruinach. Była tak młoda i niewinna. Narcyza pomyślała, że to mogłoby
być jej dziecko, albo ona, gdyby miała więcej odwagi i ośmieliła się wyłamać z
szeregów Voldemorta wiele lat temu. Mimo protestów syna, ponaglającego matkę do
ucieczki, ta pochyliła się nad dziewczyną i pogłaskała ją po policzku. Nagle
dostrzegła, że jej klata piersiowa porusza się. Oddycha. Pani Malfoy doskonale
wiedziała kim jest ta dziewczyna. Patrzyła na nią, taką spokojną, ale w głowie
słyszała jej krzyki przeszywające ściany Malfoy Manor, gdy Bellatrix wypalała
jej znamię. Mężczyzna spojrzał jej prosto w oczy.
– Nie. – powiedział w końcu, jednak dla Hermiony to nie była w zasadzie żadna odpowiedź – Jak się czujesz?
– Gdzie jest Ron, Harry… Co im zrobiliście? – krzyczała zupełnie ignorując jego pytanie, a łzy leciały jej z kącików oczu i zupełnie nad tym nie panowała.
– Jesteśmy na południu Francji – odpowiedział stojąc dalej jak posąg. – I nie krzycz, moja Matka śpi.
– Malfoy, powiedz mi do cholery co się dzieje. – wyszeptała błagalnie. Mężczyzna podszedł do okna i spojrzał przez nie.
– Wojna się skończyła. – zaczął.
– Voldemort…
– Wygrał – dokończył za nią – Potter nie żyje. Jak większość. – kontynuował nie patrząc na nią.
Przypomniała sobie zdarzenia z chwili bitwy. Przypomniała sobie triumf Voldemorta. Przypomniała sobie jego głos, który obwieszczał, że Harry Potter nie żyje.
– Co… znaczy… większość? – w końcu się odważyła.
I wtedy opowiedział jej wszystko.
Gdy zginął Harry bitwa rozpoczęła się na dobre. Uczniowie i nauczyciele Hogwartu walczyli, jednak większość poniosła śmierć. Udało się zabić wielu śmierciożerców, w tym Bellatrix. Lucjusz Malfoy również poniósł śmierć. Jednak każdy z walczących wiedział, że ta bitwa nie zostanie rozwiązana, że nie wygra zło lub dobro, że pokój w świecie magicznym nie nastąpi długo.
– Zdecydowała,
że zabierzemy cię ze sobą – podsumował Malfoy. – Umarłabyś tam.
Hermiona nie wiedziała co powiedzieć. Każde słowo jego opowieści było jednocześnie ciosem i zaskoczeniem.
– Przykro mi z powodu śmierci twojego ojca – wypaliła nagle, sama nie wiedząc czemu. Chłopak zmarszczył brwi. To było chyba ostatnie czego się spodziewał.
– Nikt z twoich nie przeżył. – powiedział szybko.
– Nikt? – zapytała z niedowierzaniem i głośny szloch zapanował nad jej ciałem.
Do pokoju weszła Narcyza. Tragiczne wydarzenia nie odebrały jej ani odrobiny klasy, jej głowa była uniesiona tak samo wysoko jak zawsze.
Kobieta podeszła do młodej Gryfonki, usiadła obok niej na łóżku i przytuliła ją.
Pierwszy raz od wielu miesięcy Hermiona poczuła czyste ciepło płynące prosto z serca.
Hermiona nie wiedziała co powiedzieć. Każde słowo jego opowieści było jednocześnie ciosem i zaskoczeniem.
– Przykro mi z powodu śmierci twojego ojca – wypaliła nagle, sama nie wiedząc czemu. Chłopak zmarszczył brwi. To było chyba ostatnie czego się spodziewał.
– Nikt z twoich nie przeżył. – powiedział szybko.
– Nikt? – zapytała z niedowierzaniem i głośny szloch zapanował nad jej ciałem.
Do pokoju weszła Narcyza. Tragiczne wydarzenia nie odebrały jej ani odrobiny klasy, jej głowa była uniesiona tak samo wysoko jak zawsze.
Kobieta podeszła do młodej Gryfonki, usiadła obok niej na łóżku i przytuliła ją.
Pierwszy raz od wielu miesięcy Hermiona poczuła czyste ciepło płynące prosto z serca.
Tak wiele się
zmieniło.
Przez wiele lat
ukrywali się w różnych krajach Europy.
Hermiona nigdy nie zapytała co wywołało w Malfoyach taką przemianę.
Nigdy nie usłyszała z ich ust słowa ‘szlama’. Traktowali się jak równy z
równym. Bo każdy z nich stracił wszystko. Z czasem zrozumiała, że po stronie
Voldemorta nie stali z wyboru. Robili to ze strachu, Narcyza bardzo kochała
syna i zrobiłaby wszystko, żeby ocalić mu życie. To samo Draco zrobiłby dla
matki.
W magicznym
świecie sytuacja zaczynała się normować, zwolenników Voldemorta było coraz
mniej, sam Czarny Pan w ferworze jakby zatracił cel swojej walki. Chciał zabić
Harrego Pottera. Jednak jego plan zapanowania nad światem zakończył się w
chwili śmierci młodego chłopaka. Voldemort był osłabiony, zniszczona została
większość Horkruksów, nie miał już tak potężnej mocy jak kiedyś. Pozostawał w
cieniu.
Obiecywał sługom, że będą rządzić światem, jednak nic takiego się nie stało.
Obiecywał sługom, że będą rządzić światem, jednak nic takiego się nie stało.
Hermiona, Draco
i Narcyza nigdy nie wrócili do świata magicznego. Kiedy śmierciożercy przestali
ich szukać, osiedlili się na stałe w Australii. Hermiona i Draco znaleźli pracę
łatwo, zważywszy na wszechstronność i ogromną wiedzę na każdy temat.
Sami nie
wiedzieli kiedy między nimi pojawiło się uczucie. Może to zwykła namiętność,
przed którą i tak nie mogliby się uchronić. Byli w końcu dwójką młodych ludzi,
którzy niezwykle dużo przeszli i jeżeli ktokolwiek miałby ich kiedyś zrozumieć
to tylko oni siebie nawzajem.
Trudno
powiedzieć, czy byli kiedyś prawdziwie szczęśliwi.
Może wtedy, kiedy Hermiona miksowała któregoś dnia brokuły na zupę, a cała zawartość garnka eksplodowała nagle, brudząc cała kuchnię i całą Hermionę. Kobieta zaczęła rzucać wtedy najwytworniejsze przekleństwa, a Draco stał śmiejąc się i myślał tylko o tym, jak pięknie ona teraz wygląda. Aż nie oberwał ścierką w głowę.
A może wtedy, kiedy Draco pierwszy raz zwierzał się jej z przeszłości. Ona powiedziała wtedy, że rozumie, co czuł, a on wiedział, że kobieta naprawdę go rozumie.
Może wtedy, kiedy Hermiona miksowała któregoś dnia brokuły na zupę, a cała zawartość garnka eksplodowała nagle, brudząc cała kuchnię i całą Hermionę. Kobieta zaczęła rzucać wtedy najwytworniejsze przekleństwa, a Draco stał śmiejąc się i myślał tylko o tym, jak pięknie ona teraz wygląda. Aż nie oberwał ścierką w głowę.
A może wtedy, kiedy Draco pierwszy raz zwierzał się jej z przeszłości. Ona powiedziała wtedy, że rozumie, co czuł, a on wiedział, że kobieta naprawdę go rozumie.
Narcyza zmarła 8
lat po bitwie, z powodu choroby wywołanej skutkami klątw rzucanych kiedyś przez
Voldemorta.
Draco i Hermiona
nigdy nie mieli dzieci. Nigdy nie używali już magii.
Ale każdego dnia doceniali, że mają siebie, bo wiedzieli, że innego końca świata nie będzie.
Ale każdego dnia doceniali, że mają siebie, bo wiedzieli, że innego końca świata nie będzie.
Miniaturkę skomentuje jak znajdę chwile a teraz zapraszam na nowy rozdział Za zamkniętymi drzwiami a w nim:
OdpowiedzUsuń-czajnik to zło
-zły wybór męża
http://za-zamknietymi-drzwiami-dramione.blogspot.com/2015/06/rozdzia-iii.html
Jakie to było smutne, a zarazem piękne. Szkoda, że Narcyza zmarła, ale wtedy cały tekst byłby moim zdaniem za szczęśliwy. Gratuluję weny i życzę żeby nie zniknęła.
OdpowiedzUsuńPiękna miniaturka, taka niecodzienna; niby dobrze się kończy, ale gdzieś wewnątrz niej czai się smutek...
OdpowiedzUsuńNo cóż, twoje teksty są bardzo dobre i nie mam prawa powiedzieć o nich nic złego, więc mówię tylko, że nie mogę doczekać się następnego rozdziału (tak, wiem, że to jutro:) ) i kolejnej, chwytającej za serce miniaturki.
Teoretyczna
Mam słabość do tej miniaturki, od kiedy przeczytałam ją pierwszy raz na stronie Katalogu. Jest przepiękna! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na rozdział! ;)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie
Jest... ciut za krótka. I potwornie smutna, mimo wszystko. Tak bardzo lubię kiedy wygrywa dobro, jest miło i romantycznie a tu oh. Po prostu nie moje klimaty, przepraszam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Eleonora.
Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń