Młoda kobieta siedziała na murku przed ministerstwem. Jej blade dłonie
kurczowo trzymały się betonu, a smukłe, odziane w wysokie szpilki nogi kołysały
się lekko w powietrzu. Na pierwszy rzut oka obraz ten przedstawiał beztroską
dziewczynę. Chciałoby się rzecz – dziewczynkę. Rzeczywistość różniła się jednak
od owego wyobrażenia dość znacznie. Umysł Hermiony zanieczyszczony był mnóstwem
myśli. Nie wiedziała ona, bowiem, jak zareaguje na spotkanie z Malfoyem. Nie
widziała go tak długo. Jego bladej cery. Jego charakterystycznego uśmieszku.
Jego oczu. Tak, właśnie nich Hermiona Granger bała się najbardziej. Nie
wiedziała jak może spojrzeć w te same oczy, które najpierw nienawidziła, a
potem kochała.
***
Rozczochrana dziewczyna przemierzała korytarze Hogwartu, ściskając grubą księgę,
co chwile potykając się o szatę.
- Ktoś tu nie umie chodzić, Granger! – zawołał jakiś głos. Dziewczyna
odwróciła się i z lekkim strachem w oczach spojrzała na ową postać. Znała ją
dobrze.
- Ktoś powinien wylecieć z tej szkoły, Malfoy! – odgryzła się. Chłopak
zbliżył się do niej. Stanął na tyle blisko, by poczuła jego wyższość nad sobą.
- Mówisz o sobie? A nie, wybacz, kujonów nie wywala się ze szkoły. –
warknął Malfoy i zaczął się oddalać, myśląc, że wygrał słowną potyczkę.
- Ale morderców tak. – wyszeptała dziewczyna. Zbyt głośno. Blondyna zaskoczyły
jej słowa. Nie spodziewał się tego. Otworzył usta by coś powiedzieć. Jednak po
chwili je zamknął. Odwrócił się zamaszyście, tak, że jego szata pofrunęła w
górę. Pewnym krokiem podszedł do dziewczyny. Wyrwał jej z rąk księgę. Po
korytarzu rozszedł się huk uderzającej o posadzkę okładki. Malfoy chwycił
dziewczynę za nadgarstki popchnął mocno na ścianę. Dziewczyna pisnęła krótko.
Była przerażona, wiedziała do czego ON jest zdolny.
- Nie. Jestem. Mordercą. – wyszeptał drżącym głosem.
- Ale chciałeś to zrobić ja to wiem! – odważyła się dziewczyna.
- Hermiona, Ty nic nie wiesz… – wyszeptał tak, że tylko oni mogli to
usłyszeć. Odszedł. Zostawiając ja z tysiącem pytań.
***
Hermiona uśmiechnęła się sztucznie,
gdy zobaczyła rudego mężczyznę idącego w jej stronę. Odebrał jaz pracy. Nie
lubiła gdy to robił. Wiedziała jednak, że tak powinna zachowywać się para. Jemu
sprawiało to przyjemność. To był jeden z niewielu momentów, kiedy mieli o czym
rozmawiać. Jednak tego dnia Hermiona nie miała ochoty opowiadać mu o swoim
dniu.
- Nie opowiesz mi jakie sprawy dziś miałaś? – dopytywał się rudzielec
przerywając niezręczną ciszę.
- Nic specjalnego, mówiłam już – odburknęła od niechcenia.
- Dlaczego taka jesteś? – zdenerwował się Ron.
- A jaka mam być? – zapytała łagodnie, tak jakby w ogóle nie interesowała
ją owa wymiana zdań.
- Mogłabyś mi chociaż mówić jak spędziłaś dzień. Ja tobie zawsze opowiadam
wszystko. Skąd mam mieć pewność, że w twoim dniu nie ma jakiś niechcianych
mężczyzn. – droczył się z nią już nieco milszym głosem.
- Dziś… pojawił się jeden – powiedziała nieśmiało, jednak bardzo poważnie.
- COOOO? – rozhisteryzował się Ron
- Malfoy, dostałam jego sprawę. Sam zażyczył sobie, żebym go wybroniła.
Podobno jest niewinny. Jutro mam się z nim spotkać.
Ron nie wierzył w to co mówi dziewczyna. Rodzina Malfoya zabiła mnóstwo ich
przyjaciół. Sam Malfoy wyrządził im wiele krzywd. Nie wierzył, że jego
dziewczyna będzie bronić kogoś takiego. Najpierw chciał powiedzieć, by mu nie
pomagała. Wiedział jednak, że nie ma wyjścia. Ten jej szef… To by nie przeszło.
Później myślał o namówieniu jej na obwinienie Malfoya. Mogłaby nie podawać
żadnych argumentów potwierdzających jego niewinność. Hermiona nigdy by się na
to nie zgodziła. Jest zbyt… Sprawiedliwa, zbyt dobra. Zbyt dobra, nawet wobec
tych złych.
- Co zamierzasz zrobić? – zapytał Ron.
- Nie wiem, jutro się z nim spotkam, pewnie ma już jakiś plan uniewinnienia
siebie. Nie rozumiem tylko dlaczego akurat ja mam go bronić, dlaczego wybrał
akurat mnie. Czy on ciągle musi zatruwać mi życie… -rozpaczała.
- Kochanie… Przecież jesteś najlepsza – powiedział jej chłopak i objął
dziewczynę. Słowo „kochanie” dziwnie brzmiało wypowiadane przez niego, jednak
cieszyła się, że ma kogoś, kto ją tak nazywa.
***
Nadszedł w końcu ten dzień, kiedy to Hermiona miała spotkać się ze swoim
wrogiem. Otworzyła oczy. W pokoju panował półmrok. Spojrzała na zegarek. 7:21.
Za wcześnie. Spotkanie z Malfoyem miało odbyć się o 12. Dlaczego nie mogła spać
dalej? Przecież to najzwyklejsze na świecie spotkanie, ba! Nawet zwyklejsze niż
każde inne, bo nie zależało jej na wybronieniu klienta. Teoretycznie. W
praktyce wciąż walczyła ze swoimi myślami. Zamknęła oczy.
***
Hermiona siedziała w
3ławce na OPCM. Nie mogła się na niczym skupić. W głowie wciąż huczało jej
‘Hermiono, Ty nic nie wiesz…’.”Hermiono…” Nigdy wcześniej jej tak nie nazwał.
Szlama, Granger. Ale Hermiona? Przyglądała mu się. Znowu był sobą. Nie było w
jego oczach już tego, co zobaczyła parę dni temu. Nienawidziła go. Czuła, że
prowadzi jakąś gierkę. Jak to Malfoy.
***
O 11 była już gotowa. Wyszła z mieszkania i z małej czerwonej torebki wyjęła klucze by zamknąć drzwi. Miała na sobie ‘małą czarną’, do tego czerwone szpilki. Rzadko kiedy tak się stroiła. Sama nie wiedziała dlaczego chce ładnie wyglądać. A wyglądała pięknie. Wsiadła do żółtej taksówki i pojechała na miejsce. Bała się. Jej nogi co chwile nerwowo dygotały.
O 11 była już gotowa. Wyszła z mieszkania i z małej czerwonej torebki wyjęła klucze by zamknąć drzwi. Miała na sobie ‘małą czarną’, do tego czerwone szpilki. Rzadko kiedy tak się stroiła. Sama nie wiedziała dlaczego chce ładnie wyglądać. A wyglądała pięknie. Wsiadła do żółtej taksówki i pojechała na miejsce. Bała się. Jej nogi co chwile nerwowo dygotały.
- Randka o tej godzinie? – zapytał śmiało kierowca
- Spotkanie biznesowe. – odburknęła – Zresztą, co pana to obchodzi? –
zdenerwowała się. Jak śmiał pytać!
- Po prostu zastanawiałem się dla kogo pani się tak wystroiła–
komplementował dziewczynę. Hermionie zrobiło się głupio, a na jej policzkach pojawił
się rumieniec, który dodawał jej uroku. Nie powiedziała nic więcej. Nie potrafiła
odpowiedzieć na to pytanie. Wystroiła się dla wroga, czy …?
Właśnie. Dla kogo?
Wysiadła z taksówki pod jakąś restauracją. Tam mieli się spotkać. Wzięła
głęboki oddech i weszła po schodkach. Otworzyła drzwi. Zdecydowanym krokiem
zmierzała ku sali. Penetrując wzrokiem stoliki doszukiwała się klienta. Coś
przykuło jej uwagę.
Blond włosy. Jednak nie takie blond jak jego. To nie może być on.
Głowa mężczyzny nieco się przechyliła. Znała ten profil.
Kolejny głęboki oddech.
Idzie.
Stanęła tuż za jego plecami.
- Pan… – szepnęła cicho – Draco Malfoy? – zapytała zdecydowanie. Draco
odwrócił się i wstał. Wyglądał inaczej. Wydoroślał. Brakowała jej blond grzywki
opadającej na czoło. Teraz jego włosy zaczesane były nieco w tył. Skóra też nie
była już taka blada. Miała zdrowy, naturalny kolor. Może nawet ciemniejszy od
jej skóry? Sweter ze znakiem Slytherinu zastąpiony był idealnie skrojoną
marynarką. Pod nią biała koszula. Na szyi cienki, szary krawat.
Jednak kiedy spojrzała mu w oczy była pewna, że to on. Te same oczy. Ten
sam uśmieszek.
Schylił się nieco i pocałował dziewczynę w policzek. Hermiona zarumieniła
się lekko.
- A więc tak wygląda dorosła Hermiona Granger? – zapytał ironicznie. Tak,
teraz była jeszcze bardziej pewna, że to ten sam Malfoy.
- Inaczej sobie mnie wyobrażałeś? – powiedziała spokojnie –Wybacz Malfoy,
że nie spełniłam twoich oczekiwań.
- Rzekłbym nawet, że rzeczywistość przerosła oczekiwania –stwierdził,
gładząc palcem dłoń Hermiony. Ona jednak szybko ją cofnęła.
- Nie zgrywaj się, jestem profesjonalistką, nie przegram specjalnie sprawy
tylko dlatego, że przez całą szkołę Cię nienawidziłam. Nie musisz się obawiać.
- Jesteś pewna, że przez CAŁĄ szkołę mnie nienawidziłaś? Obawiam się, że
był taki czas kie… -dopytywał się.
- Malfoy, do rzeczy! – przerwała mu – Nie mam zamiaru tracić czasu na
pranie brudów, to zbędne. Nasze stosunki będę się ograniczały do interesów. –
mówiła zdenerwowana, język wciąż jej się plątał.
- Jak chcesz, Granger. – powiedział Malfoy.
- Czytałam twoje akta i mimo tego, że jak wiesz, nie wierze w twoją
niewinność myślę, że jestem w stanie Ci pomóc. Pod warunkiem, że wyznasz mi
całą prawdę, a wtedy ja będę wiedziała jakich tematów mam unikać w sądzie.
- Oj, Granger, jesteś zbyt ciekawska. Te informacje, które są w moich
aktach powinny Ci wystarczyć. – zdenerwował się.
- Przecież jedyne co tam jest to: Jestem niewinny, nikogo nie zabiłem. –
parsknęła.
- Bo to cała prawda, kotku. Poradzisz sobie z tym. Podobno jesteś najlepsza.
Lepiej mnie nie zawiedź… – powiedział tajemniczo.
- Malfoy, Ty mi grozisz? – wyśmiała go.
- Może? Tu masz moją wizytówkę. A teraz wybacz, śpieszę się. Do zobaczenia za 3 dni w sądzie.
- Ale … – powiedziała, jednak jego już nie było.
Malfoy taki zimny, obojętny, hoho.:D.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie, podoba mi się, pozdrawiam :).
Eleonora.
http://corkimerlina-dramione.blogspot.com/