Hermiona siedziała na kanapie w swoim salonie i przeglądała papiery
Malfoya. Z oskarżeń wynikało, że był długoletnim sługą Czarnego Pana, w zasadzie
już od dziecka był z nim jakoś związany. Szereg win wymienionych w aktach
przerażał Hermionę. Kilkunastokrotne użycie zaklęć rodem z działu ksiąg zakazanych,
niezliczone kaleczenie ludzi, zdecydowane nadużywanie magii, próba zabicia
Dumbledora oraz najgorsze – kilka morderstw. Mimo twardych dowodów Hermiona
jakoś nie mogła uwierzyć w to, co widziała. Nienawidziła szczerze Malfoya przez
te wszystkie lata, zranił ją niejednokrotnie. Zdradził i oszukał. Jednak czuła,
że Malfoy nie mógłby zrobić czegoś takiego. Nie uważał a oczywiście, że może
być on bezpodstawnie oskarżony, przecież ministerstwo funkcjonowało w sposób
znakomity. Tylko, czy ten chłopak, który niegdyś stchórzył podczas usiłowania
zbrodni na dyrektorze Hogwartu, byłby wstanie zabić?
- „To już nie chłopak. To mężczyzna, tacy jak oni potrafią dokonać strasznych
rzeczy” - pomyślała.
Postanowiła jednak podeprzeć się niegdyś głośną sprawą dotyczącą zabicia
Dumbledora i udowodnić, że mężczyzna nie zabił nikogo, że gdyby był mordercą z
pewnością wtedy na wieży nie zawahał się i zabił. Na tym zamierzała zbudować
obronę. Nagle z rozmyślań wyrwał ją dzwonek do drzwi. Podniosła się z kanapy i
bosymi stopami przemierzyła salon by dość do drzwi wejściowych. Spojrzała przez
wizjerek. Za drzwiami stał dobrze znany Hermionie mężczyzna. Otworzyła
chłopakowi i powitała go buziakiem w policzek i krótkim uściskiem.
- Witaj, kochanie – powiedział skrępowany nieco Ron. – Gotowa?
- Gotowa… na co niby? – przestraszyła się dziewczyna i opowiedziała
bardziej oschle niżby chciała. Bała się, że to kolejna ‘wspaniała’ niespodzianka
rudzielca. Wszelkie wypady do kina, czy na kolacje zawsze kończyły się jakąś
sprzeczką, albo nie zręczną ciszą. Ron był cholernie zazdrosny o wszystkich,
którzy patrzyli na Hermionę. Zawsze wydawało mu się, że jest dla niego zbyt
ładna, że to ‘nie jego liga’. Nie znosił tego jej ciągłego milczenia. Wydawała
się być nieszczęśliwa. Ona uparcie twierdziła, że taka właśnie jest, że nie
powinien się niczym przejmować. Że lubi z nim milczeć. Ron mieszkał ze swoją
siostrą i Harrym. Wiedział więc, jak powinien wyglądać normalny, zdrowy
związek. Ciągłe czułości. Przy nich miłość unosiła się w powietrzu. Jakakolwiek
rozmowa z nimi, jakikolwiek obiad - zawsze słychać było tylko ich ciągłą
paplaninę. Mięli ze sobą tyle wspólnego. Ron słyszał tylko głupawe: ”no co ty?
JA TEŻ!”. Wkurzało go to. Bo jego wymiana zainteresowań z Hermioną wyglądała
nieco inaczej. Kiedy on mówił o tym, co lubi, ona opowiadała: „Wiesz.. ja za
tym nie przepadam”…
- Jak to na co? – zapytał zasmucony – Jak mogłaś zapomnieć?
- O czym? – spytała podirytowana Hermiona
- Wspólna kolacja z Harrym i Ginny? Mówi Ci to coś? – krzyknął
- Ja… zapomniałam, przepraszam Ron – wyjąkała – Mam mnóstwo pracy, może sam
zjesz z nimi tę kolację? – zapytała z nadzieją w głosie. Nie chciało jej się
ruszać z domu. Bardzo nie chciało.
- Kurwa, Hermiona, zawsze jem z nimi kolacje. Czy Ty naprawdę nie możesz
poświęcić mi chociaż dwóch godzin? Dwóch głupich godzin? W ogóle nie masz dla
mnie czasu! A może nie chcesz się ze mą pokazywać? Tak, na pewno tak jest! –
wpadł w furię.
- Ron nie histeryzuj. – powiedziała błagalnie. Było jej przykro. On miał
rację. Może nie z tym, że się go wstydzi, ale olewała go. –Dobrze, przebiorę
się i pójdę z tobą na tę kolację. A teraz już się na mnie nie gniewaj –
powiedziała i pocałowała go dla załagodzenia sytuacji.
Kilka minut później była już gotowa i jechali na miejsce. Byli w ładniej
restauracji w centrum miasta. Weszli do lokalu i odszukali przyjaciół.
- Przepraszamy za spóźnienie, Hermiona zasiedziała się nad pracą i nie
zorientowała się która jest godzina – skłamał Ron.
- Witaj Hermiona, stęskniliśmy się za tobą – powiedział Harry. Na
dziewczyny usta powrócił uśmiech. Teraz było tak jak kiedyś.
***
- Granger! –powiedział
chytrym głosikiem Malfoy zaskakując dziewczynę na środku korytarza Hogwartu.
Dziewczyna wystraszyła się nieco. Wokół panował mrok – Nie powinnaś się tak
sama błąkać po nocy. Jeszcze ktoś Cię napadnie i zrobi Ci krzywdę.
- Nie boję się. Jedyna
osoba, która chciałaby mi zrobić krzywdę stoi przede mną. Ale nie boje się,
przecież oboje wiemy, ze nic mi nie zrobisz, przy Dumbledorze stchórzyłeś. –
prychnęła pogardliwie.
- To, że jemu nic nie zrobiłem
wcale nie znaczy, ze Ty jesteś bezpieczna. Dlaczego miałbym Ci nic nie zrobić?
Jest ciemno, nikogo tu nie ma. A Ty jesteś szlamą. – mówił teatralnym szeptem
zbliżając się do dziewczyny.
- Bo jak mówiłeś, nie jesteś
mordercą, Draco… – odgryzła się.
- Draco? – zdziwił
się– Odkąd znasz moje imię, Granger?
- Odkąd Ty znasz
moje.– odpowiedziała spokojnie – Nie pamiętasz? „Hermiono, Ty nic nie wiesz”
–zakpiła. Przedrzeźniała go.
- Bo nic nie wiesz. Nic.
O. Mnie. Nie. Wiesz. – wydukał przez zaciśnięte zęby. – Gdybyś tylko…
- I nic nie chce o Tobie
wiedzieć. Dla mnie i tak jesteś złym człowiekiem. – odpowiedziała.
- Dlaczego tak uważasz,
co? – warknął – Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz? – powiedział jakby trochę
milej.
- Bo jestem SZLAMĄ, Malfoy
– powiedziała patrząc mu prosto w oczy – Tylko szlamą.
- Nie znasz mnie. Potrafię
być dobry. – powiedział i przybliżył się do dziewczyny. Ich twarze dzieliło
zaledwie kilka centymetrów.
- Ale nie dla mnie –
szarpnęła jego szatą i uciekła pośpiesznie.
***
Siedzieli w restauracji już od dobrych 2 godzin. Wciąż rozmawiali. Nadrabiali ten czas, kiedy to nie widzieli Hermiony. Ona opowiadała im o swojej pracy, o Malfoyu. Zwierzała się, że nie wie co ma o tym myśleć. W pewnej chwili Harry i Ginny popatrzyli na siebie znacząco.
Siedzieli w restauracji już od dobrych 2 godzin. Wciąż rozmawiali. Nadrabiali ten czas, kiedy to nie widzieli Hermiony. Ona opowiadała im o swojej pracy, o Malfoyu. Zwierzała się, że nie wie co ma o tym myśleć. W pewnej chwili Harry i Ginny popatrzyli na siebie znacząco.
- Musimy wam coś powiedzieć – powiedział Harry lekko drżącym głosem.
- Jestem w ciąży – powiedziała szczęśliwa Ginny.
Hermiona nie mogła w to uwierzyć. Cieszyła się ze szczęścia przyjaciela.
Wiedziała, że będą dobrymi rodzicami. Ron jednak poważnie się wkurzył. Mimo, że
gratulował parze to w środku w nim aż się gotowało. Po pierwsze: jego jedyna
maleńka siostrzyczka już nie jest taka niewinna. Będzie miała dziecko. Po
drugie: Jego najlepszy przyjaciel zrobił jego siostrze dziecko, a on z Hermioną
nawet nigdy TEGO nie robił. To był dla niego cios.
- Cieszę się z wami kochani, naprawdę! A teraz wybaczcie, idę się
przewietrzyć – powiedziała Hermiona wstając od stołu. Wyszła na zewnątrz.
Wyjęła z torebki paczkę papierosów. Wzięła jednego do ust i szybkim pstryknięciem
zapalniczki podpaliła papierosa. Zaciągnęła się. Tego jej było trzeba. Nie
często paliła. Jednak czasem jej się zdarzało. Gdyby tylko Ron o tym wiedział,
pewnie bardzo by się wkurzył.
- Hermiona Granger PALI? – usłyszała szyderczy głos za sobą. Odwróciła się.
To był Malfoy.
Hermiona stała i z niedowierzaniem patrzyła na malujący się przed nią
obraz. Na twarzy mężczyzny tradycyjnie widniał chytry uśmieszek. Miał na sobie
garnitur. Woń jego per fumów w niesamowity sposób podrażniała zmysły kobiety.
Prawej ręce trzymał papierosa. Opuszkiem palca wskazującego delikatnie strzepnął
z niego popiół. Dziewczyna zaciągnęła się jeszcze raz papierosem, po chwili
zrobiła to samo co Malfoy.
- Okazyjnie – odpowiedziała wydmuchując przy tym dym papierosowy. W świetle
lampy ulicznej prezentowała się nadzwyczajnie dobrze. Jej fale z włosów
powiewały na wietrze. Smukłe nogi przyodziane w wysokie czekoladowe szpilki
drżały lekko. Na odkrytych ramionach kobiety pojawiła się gęsia skórka. Jej
ciało zawsze reagowało tak na Niego.
- Nie mogę uwierzyć jak bardzo się zmieniłaś od czasów szkoły – podszedł
bliżej lekko przekrzywiając głowę – Gdyby nie dzielący nas status społeczny,
kto wie co bym teraz z tobą zrobił… – powiedział tajemniczo.
- Ty za to w ogóle się nie zmieniłeś. – prychnęła pogardliwie. Na chwile
zapanowała między nimi cisza. Stali odwróceni przodem do pustej, oświetlonej
przez lampy ulicy. Raz na jakiś czas słychać było odgłos wypuszczanego z ust
dymu.
- Widzę, że lubisz wracać do miejsc, w których byliśmy razem– przerwał
ciszę Malfoy jednocześnie zdeptując wypalonego papierosa – spodobało Ci się to
miejsce…
- Zostałam tu zaproszona. Sama nigdy bym tu nie przyszła. –odwarknęła.
- No proszę, Granger ma randkę. – powiedział przygwizdując cicho.
- Nie randkuję, jestem w stałym związku – powiedziała cicho, w zasadzie nie
chcąc tego mówić – Harry i Ginny nas tu zaprosili.
- Nas… Czyli? – powiedział ciekawsko Draco
- Mnie i Rona – powiedziała pewna siebie. Wiedziała jednak, że on zaraz ją
wyśmieje. Miała rację. Chłopak wybuchnął śmiechem.
- No tak, mogłem się tego spodziewać – wykpił ją – Z całym szacunkiem
Granger, ale wydaje mi się, że teraz zasługujesz na kogoś lepszego –wyszeptał
kokieteryjnie.
- Daruj sobie. Musimy się spotkać i omówić…
- Wiedziałem, że długo beze mnie nie wytrzymasz Granger –przerwał jej – Nie
zmyślaj pretekstu, powiedz po prostu, że dłużej patrzeć na moją idea…
- Jak chcesz – krzyknęła przerywając mu – Mi nie zależy na twojej sprawie.
Z WIELKĄ chęcią ją przegram dla Ciebie! – mówiła oddalając się od chłopaka.
- Będę po Ciebie jutro pod ministerstwem. O której kończysz pracę? –
zatrzymał ją
- O czwartej – powiedziała i wróciła do przyjaciół.
***
Hermiona szła
spokojnie do swojego dormitorium. Cieszyła się z tego, że na konto Gryffindoru
wpadło dzięki niej dziś aż 80 punktów. Nagle usłyszała za sobą hałas. Nie
zdążyła się obrócić kto ktoś chwycił ją za nadgarstki i popchnął na ścianę.
Dziewczyna pisnęła głośno i otworzyła oczy.
- Malfoy, gnido,
puszczaj– szarpała się.
- Po co, do cholery jej
to powiedziałaś? – Malfoy był naprawdę wkurzony.
- Nie wiem o czym mówisz
– udawała cały czas walcząc z oprawcą. Po chwili, gdy nadgarstki zaczęły ją
palić z bólu dała sobie spokój. Wiedziała, że nie wygra. Chłopak był zbyt silny,
a ona zbyt krucha.
- Nie udawaj, szlamo!
–krzyknął – Mam Ci przypomnieć? A kto powiedział McGonagall, że to ja zbiłem tego
Gryfona? – zironizował.
- Nie powiedziałam, że
go zbiłeś, tylko, że między innymi Ty mógłbyś to zrobić. – wymądrzała się dziewczyna.
- Kim Ty cholera
jesteś, aby mnie osądzać? – krzyknął na nią. Hermiona nigdy wcześniej nie
widziała go aż tak wkurzonego. – Nie zrobiłem tego, naprawdę. A przez Ciebie
mam szlaban!
- DOBRZE, daj mi już spokój.
Przepraszam, nie powinnam zwalać winy na ciebie. – prychnęła, chociaż wcale nie
podobało jej się to, że musiała go przepraszać. Poczuła się jednak winna.
Malfoy był w takim stanie, że zrobiło się jej go żal.
- Próbuje się zmienić,
a Ty wszystko psujesz! Jak zawsze, przemądrzała kujonica! – powiedział ciszej, już
nieco łagodniej.
- Zmienić?
–wybełkotała zdziwiona. Oczy Draco, które cały czas patrzyły prosto w twarz
Hermiony zeszkliły się trochę. Chłopak wydawał się być smutny. Inny niż zwykle.
- To nie twoja sprawa Granger.
Po prostu daj mi spokój. Nie wymyślaj bzdur na mój temat! – warknął swoim dawnym
głosem i odszedł.
***
Hermiona usiadła z przyjaciółmi. Próbowała nie oddychać w stronę Rona by
ten nie poczuł od niej papierosów. Szybko zabiła ten zapach zapijając go winem.
Nie łatwo było jej się skupić na rozmowie z przyjaciółmi. To spotkanie z
Malfoyem było takie dziwne…
- A Wy? – zapytała ciekawsko Ginny głaszcząc przy tym dłoń Harrego.
- Co MY? – zdziwiła się Hermiona.
- No.. kiedy? Kiedy zamierzacie zrobić sobie dzidziusia? –dopytywała się.
Ginny zawsze taka była. Zależało jej na rodzinie. Chciała mieć dom, gromadkę
dzieci. Lubiła sprzątać, gotować. Robiła to wszystko dla Harrego. Ona mogła
sobie na to pozwolić. Miała kochającego faceta, który ją utrzymywał i wsparcie
w rodzinie. Hermiona musiała jednak radzić sobie sama. Nikt za nią nie pójdzie
do pracy. Zresztą, nie chciałaby tego. Tak, Hermiona była tak różna od Ginny.
Rona ucieszył się z pytania. Sam zawsze bał się o to pytać Hermiony. Chciał
mieć dzieci. Możliwe, że tylko dla tego, by Hermiona stała mu się bliższa.
- Błagam, Ginny – odpowiedziała speszona Hermiona – Ja nie nadaję się na
matkę. – palnęła głupio
- Jak to nie? Każda kobieta NADAJE się na matkę –odpowiedział
przedrzeźniająco Harry.
- Ja mam też inne cele w życiu niż niańczenie bachorów. – powiedziała wcześniej
niż pomyślała. Zrobiło jej się bardzo głupio, nie zdążyła jednak nic powiedzieć,
bo obrażona Ginny wstała i wyszła. Harry bardzo się speszył. – Przepraszam Harry,
ja nie chciałam, wcale tak nie…
- Wiem, ale mogłaś sobie darować – odpowiedział oschle Harry.
- Cholera! – zdenerwowała się na
siebie Hermiona.
- Wracajmy – powiedział speszony Ron. Jego najbardziej dotknęły słowa
Hermiony.
W drodze powrotnej między Hermioną i Ronem panowała cisza. Obojgu było
przykro przez słowa wypowiedziane przez dziewczynę w restauracji. Kiedy
Hermiona wróciła do mieszkania próbowała zadzwonić do dziewczyny przyjaciela,
ta jednak ignorowała jej telefony. Ostatecznie zdecydowała, że wyśle krótkiego
smsa: ‘Gin, PRZEPRASZAM!’. Wiedziała jednak, że to nie załatwi problemu.
Myślała o tym co jej powiedziała i zastanawiała się czy naprawdę tak uważa.
Rzecz jasna nie ma teraz czasu na dzieci, bo cenniejsza jest dla niej praca.
Jednak możliwe, że w dalekiej przyszłości chciałaby zostać mamą. Tylko czy
ojcem jej dziecka mógłby być Ron? Hermiona nie wyobrażała sobie zbliżenia z chłopakiem.
Następnego dnia Hermiona odziana w skąpą sukienkę ruszyła do pracy. Wypiła
kilka kaw, przejrzała papiery. Jednak nie mogła się na niczym skupić, bo za
parę godzin miała spotkać się z Malfoyem. Nie rozumiała ich obecnej relacji.
Raz jej ubliżał, a po chwili prawił jej komplementy. Nie wiedziała, co ma o tym
myśleć. Do mężczyzny żywiła stale uraz, jednak musiała przyznać przed samą
sobą, że pociągał ją fizycznie.
Za pięć czwarta dopijała ostatnią kawę, spakowała swoje rzeczy do torebki i
zbierała się do wyjścia z pracy. Wtem ktoś zapukał do drzwi. Nie czekając na
zaproszenie tajemniczy gość wszedł.
- Myślałam, że poczekasz przed ministerstwem. Chyba tak właśnie się
umawialiśmy. – wyjąkała zaskoczona dziewczyna. Zsunęła podniesioną wcześniej za
bardzo do góry kieckę, która uwydatniała jej długie, szczupłe nogi.
- Czekałem chwilę i postanowiłem zrobić Ci niespodziankę.-powiedział
patrząc jej prosto w oczy. Przeszyta wzrokiem dziewczyna zamilkła na chwilę,
jednak potem powiedziała:
- Dobrze, może skoro już tu przyszedłeś to zostaniesz i tu…
- Granger, powiedz, co chcesz ze mną tu robić…? – flirtował
- Opanuj swoje popędy Malfoy.
- Słucham? Oj Granger, widzę, że ktoś tu ma brudne myśli… – podjudzał dziewczynę
– czyżby młody Weasley nie spełniał twoich potrzeb należycie?
Dotknęły ją te słowa. Cóż… Draco Malfoy miał absolutną rację.
- Nie mam zamiaru rozmawiać z tobą o moim życiu prywatnym. –wyjąkała.
Malfoy podchodził do dziewczyny. Ta zaczynała coraz bardziej się cofać aż w
końcu dotknęła pośladkami biurka. Nie mogła uciec bardziej. Draco nachylił się
nad nią opierając swoje dłonie na biurku.
- Trafiłem w czuły punkt? - szepnął jej do ucha.
***
Młoda Gryfonka penetrowała korytarze w poszukiwaniu swojego wroga. W końcu
dojrzała go stojącego z grupką znajomych. Początkowo niepewna siebie podeszła i
powiedziała stanowczym głosem:
- Malfoy, możemy porozmawiać?
- Co? – Malfoy roześmiał się szyderczo – Ty, szlamo, chcesz rozmawiać ze
mną?
- Myślałam, że może… – wyjąkała speszona
- Że może co? – wrzasnął – że może chciałbym rozmawiać z kimś takim jak ty?
Marzysz dziewczyno! O ile w ogóle nią jesteś…
- Wal się Malfoy! – wrzasnęła ze łzami w oczach i uderzyła go mocno w
policzek. Bardzo mocno.
Dziewczyna rozpłakała się i pobiegła do łazienki. Było jej bardzo przykro.
Myślała, że on naprawdę chce się zmienić.
***
Hermionie zrobiło się dziwnie gorąco, gdy Draco wpatrywał się jej w oczy.
Jej nogi co jakiś czas drgały ze zdenerwowania.
- Zostaw mnie – wyszeptała, lecz wcale nie chciała, by ten wypełnił jej
żądnie. Czuła jego oddech na swojej szyi. Jego usta zbliżały się powoli do
niej, a gdy już miały ich dotknąć… Oboje usłyszeli odgłos otwieranych drzwi.
- HERMIONA? – wrzasnął Ron – Co ty tu… MALFOY? Co tu się dzieje?
Ron zbladł. Nie rozumiał sytuacji. Z pytającą miną stał i patrzył na
zarumieniona Hermionę i wesołego Malfoya. Czekał na odpowiedź.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz