UWAGA

Kolejne rozdziały będą pojawiały się codziennie, aż do rozdziału piętnastego. Na tłumaczenie kolejnych rozdziałów będę musiała poczekać, aż opublikuje je oryginalny autor. Zbiegnie się to rownież z moim wyjazdem, zatem na rozdział szesnasty i kolejne pojawią się dopiero w sierpniu. Mam nadzieję, że poczekacie :)


czwartek, 25 czerwca 2015

ROZDZIAŁ IV


Hermiona zamarła. Nie miała pojęcia co powiedzieć. Pozycja, w której Ron ich zastał była jednoznaczna. Mogła mu tłumaczyć, że wcale tego nie chciała, że to nie tak jak on myśli, że to wszystko wina Malfoya. Wiedziała jednak, że on jej nie uwierzy. W stosunku do Rona nie była taka. On nie mógł jej dotknąć, co najwyżej przytulić – jak siostrę. Była zimna. Pocałunki również były krótkie i nieczułe. Możliwe, że problem tkwił w tym, że gdzieś popełnili błąd w przejściu z najlepszych przyjaciół do kochanków. Mechanizm, który miał zmieniać uczucia ‘nie zaskoczył’ poprawnie i ona wciąż traktowała go jak brata. Mimo wiedzy o swoich uczuciach wobec Rona, Hermiona nie zważała na błędy popełniane w ich związku i dalej w nim trwała. Twierdziła, że być może tak to po prostu musi wyglądać, a ona jest zbyt zajęta, by okazywać komuś ciepło. Dopiero, gdy w pobliżu niej pojawił się Malfoy, zrozumiała jaki ogień mężczyzna powinien w kobiecie rozpalać.

- Ron, tonie tak! – wyjąkała z braku wymyślenia niczego mądrzejszego. Chłopak niezwłocznie wyszedł trzaskając drzwiami. Hermiona była wściekła na to, co czuła w tym momencie. A właściwie na to, że nie czuła nic. Nic poza ulgą.

Powinna się teraz rozpłakać, rzucić na Malfoya i krzyczeć, że zniszczył jej związek. Potem wybiec za Ronem i błagać o wybaczenie, całując go i wyznając swoją miłość. Hermiona jednak nie potrafiła siłą wymusić łez. Nawet jednej, maleńkiej łezki. Jedynym co przyprawiało ją o żal był fakt, że Ron, cholera, musiał przerywać ten moment.

W ciągu 2dni straciła wszystkich bliskich. Ron wściekły o Malfoya, a Harry o to, co powiedziała matce jego dziecka. A czuła tylko ulgę.

- Nie powinnaś za nim pobiec i błagać o wybaczenie? – powiedział Malfoy jakby czytał w jej myślach.

- Powinnam. – powiedziała cicho – Wynoś się stąd, już wystarczająco namieszałeś.

Po tych słowach Malfoy rzucił jej jeszcze jedno spojrzenie i wyszedł zadowolony z siebie.

***

Była wiosna. Hermiona siedziała na błoniach i ręką delikatnie gładziła mokrą od rosy trawę. Słońce świeciło wprost na jej twarz oświetlając piegaty nieco nos. Jej delikatne loki nieudolnie prostował wiatr, co jakiś czas przenosząc je na oczy dziewczyny, zasłaniając widok na zamek. 

-Przepraszam. – usłyszała czyjś głos za sobą, od razu zorientowała się go kogo należy. Hermiona milczała. – Zachowałem się jak dupek.

- Zachowałeś się jak TY, to nic specjalnego. Zdążyłam się przyzwyczaić. – odburknęła, próbowała mówić tak, by jej głos wydawał się obojętny. W rezultacie drżał on nerwowo.

-  Przyzwyczaić? Jakoś wcześniej gdy nazywałem Cię szlamą nie dawałaś mi w twarz i nie ryczałaś. – powiedział z kpiną.

- Nie ryczałam. Po prostu przez chwilę, myślałam, że naprawdę... – zapędziła się. Wczas jednak przerwała.

- Naprawdę się zmieniłem. I ty o tym wiesz. – powiedział stanowczo

- Wiem tylko, że nadal jesteś tym samych chamem co wcześniej, Ty się nigdy nie zmienisz Malfoy! – krzyknęła i chciała wstawać, on jednak chwycił ją za nadgarstek i przytrzymał.

- Nie mów tak! – wrzasnął groźnie.

- Bo co? Naślesz na mnie swoich przyjaciół śmierciożerców i powiedz im, by mnie zabili, bo sam nie będziesz miał tyle odwagi? – krzyczała. Chłopak naprawdę się wkurzył. Popchnął dziewczynę na najbliższe drzewo i unieruchomił ją.

- To nie są moi przyjaciele! Już nie. – wyszeptał jej do ucha.

- To znaczy, że odszedłeś od… – próbowała zrozumieć.

- Tak. – powiedział i skinął głową. Odszedł.

***

Hermiona siedziała w swoim domu i rozkoszowała się przyrządzoną wcześniej kawą. Nazajutrz miała odbyć się rozprawa. Postanowiła zadzwonić do Malfoya i zaproponować mu spotkanie, by ustalić fakty.

Po godzinie usłyszała dzwonek do drzwi.

- Witaj. – wpuściła go do środka – Napijesz się kawy?

- Kobieta, której wczoraj rozwaliłem życie proponuje mi kawę? – zapytał drwiąco.

- Rozwaliłeś przyjaźń, nie życie. A to duża różnica. – powiedziała zasmucona. Zniknęła na parę minut do kuchni po czym wróciła z kawą.

- Nie spodziewałbym się, po Hermionie Granger takiego bałaganu. – zakpił.

- Dużo pracuje, tutaj tylko śpię, porządek jest dla mnie sprawą nieistotną. – odpowiedziała – Porozmawiajmy o twoim oskarżeniu.

- Dobrze. Masz już jakiś plan, w końcu jutro rozprawa… – zainteresował się.

- Tak. Nie mają na Ciebie żadnych istotnych dowodów. Nie zabiłeś Dumbledora, a to znaczy, że nie jesteś zdolny do zabicia człowieka. Za używanie zaklęć zakazanych możesz dostać co najwyżej wyrok w zawieszeniu. Możemy również wspomnieć o tym, że… -tłumaczyła zawzięcie.

- Ej, hola, hola. Nie rób ze mnie tchórza Granger. Każdy wie, że jestem zdolny do…

- Kiedyś powiedziałeś mi, że nie jesteś mordercą. – powiedziała patrząc prosto w jego oczy. – Mimo, że potem okazałeś się dupkiem. Pozwól mi w to uwierzyć też teraz, bo inaczej nie będę wstanie Cię bronić.

Zapadła między nimi cisza. Patrzyli sobie zawzięcie w oczy. Malfoy nagle położył prawą dłoń na kolanie Hermiony. Zniżył się lekko i będąc parę centymetrów od ust dziewczyny wyszeptał:

- Kiedyś też nie zrobiłem tego co powinienem. Teraz naprawię swój błąd.

Jego usta delikatnie dotknęły warg kobiety. Mięśnie twarzy Hermiony leciutko drgnęły. Była kompletnie zaskoczona zaistniałą sytuacją. Podobało jej się to. Draco był tak delikatny. Oddała pocałunek. Coraz szybciej masował jej usta swoimi. Ich oddechy stawały się coraz szybsze.  Po chwili jednak dziewczyna odsunęła się i gdy nabrała oddechu odepchnęła chłopaka od siebie. Ten bez słowa wstał, zabrał płaszcz, w którym przyszedł i opuścił mieszkanie dziewczyny.

Hermiona siedziała oniemiała na kanapie w w swoim mieszkaniu zastanawiając się nad zmianami dokonanymi w jej życiu w ciągu ostatnich kilku dni. Wszystko odwróciło się o 360 stopni. Nie rozumiała dlaczego Malfoy ją pocałował ale bardziej zastanawiało ją dlaczego jej się to podobało. Czuła się jakby pierwszy raz całowała się z facetem. I prawdą jest to, że to był jej pierwszy PRAWDZIWY pocałunek. Taki, w który zaangażowała się i ona.

Wieczorem postanowiła pojechać do Ginny i z nią poważnie porozmawiać. Wiedziała, że ona nie będzie chciała jej wysłuchać, postanowiła jednak spróbować. W końcu została teraz sama i tęskniła za rozmową z kimkolwiek. To nie jest tak, że nie lubiła Ginny. Po prostu nie ufała kobietom. Zawsze przyjaźniła się z facetami. Pogodzenie się z Ginny było niezbędne do odzyskania zaufania Harrego, jej najlepszego przyjaciela. Sytuacje komplikował fakt, że zdradziła Rona. To wszystko było niesamowicie pokręcone.

Po zmaganiach z ulewą dotarła przemoczona do drzwi Nory. Zapukała. Drzwi otworzyła jej Gin.

- Ginny, chciałam porozmawiać, proszę, wpuść mnie. – powiedziała Hermiona widząc naburmuszoną kobietę.

- Wejdź.

Hermiona weszła do miejsca, które przyprawiało ją o wiele wspomnień z czasów szkolnych. Tutaj zawsze uzyskiwała ciepło, którego brakowało jej w  rodzinnym domu. Rodzice Ginny i Rona zginęli podczas wojny, ale w domu nadal pachniało wypiekami i czuło się ciepło pani Weasley.

- Jest… Ron? – zapytała nieśmiało Hermiona.

- Nie, jest w pracy, nie musisz się obawiać – odpowiedziała uspokajająco.

- A więc powiedział wam…- Hermiona spuściła wzrok

- Tak. – odpowiedziała stanowczo Ginny

- To nie była moja wina, tam nic się nie wydarzyło, wiesz jaki jest Malfoy… – tłumaczyła się.

- Nieważne. Ron jest moim bratem i w jakiś sposób go kocham, ale wiem, że nie byliście ze sobą szczęśliwi. Może dobrze się stało? – dziewczyna zaskoczyła Hermionę.

- Przepraszam, za to co powiedziałam w restauracji. Nie myślę tak wcale. Chciałabym mieć dzieci. Może nie teraz, ale kiedyś na pewno. Chodzi o to, że nie…

- Nie z Ronem? – przerwała jej Gin.

- … tak.

- Rozumiem Cię. Właściwie już nie jestem na Ciebie zła. Jesteśmy zupełnie inne. Ja marzę o dzieciach, ty o karierze. Rozumiem twoje cele, ale Ty też powinnaś rozumieć moje.

- Rozumiem, naprawdę. Cieszę się, że to sobie wyjaśniłyśmy. –odetchnęła z ulgą Hermiona.

- Ja też – uśmiechnęła się Ginny – A teraz powiedz mi co z tym przystojniakiem, hm? – zapytała ciekawsko.

- Jakim przystojniakiem? – zdenerwowała się - Chyba nie mówisz o Malfoyu? Po prostu prowadzę jego sprawę, a on nic się nie zmienił. Dalej przeleciałby wszystko co się rusza. – tłumaczyła się zawzięcie.

- Dobra, dobra. Napijesz się czegoś?

Przez następne 2 godziny siedziały i plotkowały tak jak nigdy. Co jakiś czas słuchać było śmiech obu kobiet. Hermiona dawno z nikim tak nie rozmawiała.

Nazajutrz Hermionę obudził dzwonek do drzwi. Wstała w kusej koszuli i podeszła zaspana do drzwi.

- Malfoy, co ty tu robisz o tak wczesnej godzinie? –zapytała rumieniąc się i zakrywając kocem. Mimo braku makijażu i rozczochranych włosów wyglądała niezwykle uroczo.

- Kotku, jest 12. Za godzinę jest rozprawa. Przyjechałem po Ciebie, ale widzę, że ty jeszcze nie gotowa – jego słowa bardzo zdziwiły Hermionę. Wczoraj zasiedziała się u Ginny i gdy wracała zapomniała nastawić budzik. Zaspała.

- Cholera! Poczekaj, za 5 minut będę gotowa – powiedziała nerwowo i zaczęła biegać po mieszkaniu w poszukiwaniu ubrań.

- Spokojnie Granger, mamy całą godzinę. Dojazd zajmie nam jakieś 25 minut, resztę czasu możemy spożytkować na przyjemności… – powiedział lekko zachrypniętym głosem opierając się o futrynę drzwi sypialni Hermiony. 

- A idź Ty… zboczeńcu! – krzyknęła rzucając w niego jakąś sukienkę, którą akurat miała pod ręką.

15 minut później była już gotowa. Malfoy musiał przed sobą przyznać, że wyglądała bardzo pociągająco.

Za piętnaście pierwsza dwójka młodych ludzi stała na długim, szarym korytarzu w sądzie. Blond włosy mężczyzna opierał się o chłodną ścian trzymając dłonie w spodniach od garnituru. Co chwile nerwowo postukiwał czarnym wypolerowanym butem. Kobieta naprzeciw niego miała na sobie czarną, kusą sukienkę, do tego lakierowane szpilki. Jej usta zdobiła krwistoczerwona szminka. W prawej ręce trzymała prawniczą togę tylko po to, by zaraz ją założyć. W lewej teczkę z papierami, która niefortunnie upadła na ziemię rozsypując się na szerokość dość wąskiego korytarza. Malfoy widząc sytuację podszedł do niej i pomógł zbierać dokumenty.

- Nie trzeba, poradzę sobie – powiedziała kobieta, gdy mężczyzna podnosił pierwszy dokument. Podniosła wzrok i ujrzała jego twarz. ‘Zbyt blisko’ pomyślała. Jego stalowe oczy wyrażały więcej emocji niż on sam. Zastygli w tej pozie przez dłuższą chwilę. Jego ręka penetrująca podłogę w poszukiwaniu kartek napotkała jej delikatną dłoń. Opuszkami palców dotykał jej nadgarstków. Był wyjątkowo nieśmiały. Bał się wykonać jakikolwiek ruch by jej nie spłoszyć. Chemię istniejącą pomiędzy tym dwojgiem ludzi dało się wyczuć z kilometra, a ciała obojga marzyły o sobie nawzajem.

- Sprawa Pana Dracona Malfoya – krzykliwy wysoki głos wyrwał ich z letargu. Niemal nieprzerwanie patrząc sobie w oczy zebrali resztę papierów i ruszyli do Sali Sądowej.

***

- Hermiona! – krzyknął Harry Potter widząc dziewczynę przysypiającą na kanapie. Była wyjątkowo rozczochrana i zaspana. Nakryła się jeszcze bardziej kocem i wymamrotała coś nie zrozumiale obracając się na drugi bok. – Hermiona, musimy porozmawiać, to ważne! Muszę Ci coś powiedzieć.

Po chwilach dziewczyna ziewając siedziała na sofie i poprawiając fryzurę dawała znać chłopakowi, że już może mówić.

- O co chodzi? Co jest tak ważnego? – zapytała

- Rozmawiałem z McGonagall i … – tłumaczył zaciętym tonem.

- … wie coś o horkruksach? – przerwała i natychmiast ‘otrzeźwiała’

- Nie, chodzi o Malfoya. – odrzekł Harry

- Wyrzuciła go? Całe życie na to czekałam!  - zaśmiała się.

- Nie. Daj mi do cholery skończyć! – zdenerwował się – Jego ojciec jak wiesz jest w Azkabanie. Malfoy miał być śmierciożercą, miał zająć miejsce swojego ojca. Ale nie zabił Dumbledora.

- No i co dalej? – zapytała zirytowana Hermiona.

- Hermiona, Malfoy odszedł od Voldemorta. – powiedział w końcu.

- COO? – zdziwiła się.

Hermiona wiedziała, że z chłopakiem w tym roku dzieje się coś dziwnego. Jednak nie wierzyła, gdy on mówił, że się zmienił. Nie rozumiała co to znaczy. Poczuła żal, że nie chciała go wysłuchać. Wiedziała, z czym wiąże się odejście od szeregów Czarnego Pana. Konsekwencją może być śmierć jego rodziny, jego. Cieszyła się, że Malfoy wybrał lepszą drogę’, ale czuła, że nad Hogwartem wiszą czarne chmury.

***

Na Sali Sądowej było inaczej niż zwykle. Hermiona miała wrażenie, że wszystko wokół niej wiruje widziała ruchy warg, słyszała szum, tak jakby wszystko było w zwolnionym tempie. Mimo późniejszego opanowania wciąż czuła się nijako. Zadawała pytania oskarżonemu, a co chwila młotek sędziego opadał głośno na stół, a przez salę przechodziła fala drgań. Wciąż patrzyli sobie w oczy, jakby to, że właśnie ważą się losy mężczyzny nie miało znaczenia. Oboje byli bardzo spokojni. Ich twarze z pozoru przybierające postać posągów wyrażały dla nich mnóstwo emocji. W powietrzu unosiło się pożądanie.

- Kolejna rozprawa 23 września! – poinformował ich sędzia.

Oboje rozumiejąc się bez słów wyszli pewnym krokiem z sądu i podeszli do ulicy. Mężczyzna ruchem ręki przywabił taksówkę i przepuszczając kobietę przodem wszedł do niej.

Siedzieli koło siebie co chwilę ukradkiem na siebie zerkając. Jego ręka nieśmiało powędrowała na jej kolano. Delikatnie pieścił jej udo podwijając sukienkę coraz bardziej i co jakiś czas ocierając się o jej majtki.

Ta droga wydawała im się trwać wieki, a gdy wysiedli z taksówki i gdy kobieta otworzyła drzwi mieszkania wparowali tak oboje, a Malfoy rzucił się na nią i zachłannie pocałował. W jednej chwili niewidzialne napięcie, które tworzyło się między nimi od momentu tamtego spojrzenia na korytarzu w sądzie, znalazło ujście, lecz to im nie wystarczyło. Chcieli więcej. Oboje.

Obijając się o ściany zdejmowali z siebie kolejne części garderoby, aż w końcu dotarli do łóżka. Sąsiedzi mogli cieszyć uszy głośnymi pojękiwaniami kobiety, oraz odgłosem łóżka obijającego się o ścianę. W tym mieszkaniu nigdy jeszcze nie było tak głośno.

 

1 komentarz:

  1. Bardzo fajne :). Ja kibicuję Draco, ale mam nadzieję, że Ron też znajdzie swoje szczęście.:)
    Pozdrawiam, Eleonora.

    OdpowiedzUsuń