UWAGA

Kolejne rozdziały będą pojawiały się codziennie, aż do rozdziału piętnastego. Na tłumaczenie kolejnych rozdziałów będę musiała poczekać, aż opublikuje je oryginalny autor. Zbiegnie się to rownież z moim wyjazdem, zatem na rozdział szesnasty i kolejne pojawią się dopiero w sierpniu. Mam nadzieję, że poczekacie :)


czwartek, 25 czerwca 2015

ROZDZIAŁ VI


Hermiona przeczytała zaproszenie, rzuciła je na łóżko i zniknęła w kuchni. To co było w zaproszeniu zaskoczyło ją kompletnie. Oparła dłonie do blat i pochyliła głowę.

- Dziś dostałem takie samo – zaskoczył ją głos Dracona. Nie odwróciła się jednak cały czas wpatrywała się w jakąś przestrzeń. – Ej, co jest? – spytał po chwili mężczyzna.

- Nie lubię tego miejsca – wyszeptała. Zauważył, że coś jest nie tak

- Hogwartu? Żartujesz? – zakpił – Zawsze byłem przekonany, że go uwielbiasz, że nigdy go nie opuścisz. Nie wyobrażałem sobie, że będziesz miała jakiekolwiek normalne życie po nim, a teraz jesteś smutna, bo masz iść na zlot absolwentów?  - podszedł do niej i opuszkami palców przesunął po odkrytym ramieniu dziewczyny, na którym gościła gęsia skórka.

- Przecież nie mam normalnego życia. W Hogwarcie też go niemiałam. – znowu szeptała.

- O czym ty mówisz? Praca, dom, seksowny kochanek, czego chcieć więcej… – zażartował. Chciał jakoś rozładować sytuację.

- Czasami jestem samotna. – przyznała się nie zważając na to, że osoba, której się zwierza nie jest do tego najodpowiedniejsza.

- Nie wiesz czym jest samotność. Zawsze miałaś przyjaciół. Potter, Weasleye – nazwiska ledwie przeszły mu przez gardło. Mężczyzna tym razem usiadł na krześle obok.

- To chyba na nich zmarnowałam życie. Przez nich stałam się taka…

- Jaka? – przerwał jej.

- Nieobecna? – powiedziała niepewnie.

- To wojna. Wojna wszystkich nas wyłączyła ze świata. Nigdy nie pałałem sympatią do Pottera. A tym bardziej do Weasleya. Nie potrzebnie ciągnęli Cię za sobą w to gówno. Byłaś zbyt wplątana w sprawy związanie z wojną. Tak samo było ze mną. Nigdy nie nauczymy się żyć normalnie. – mówił pewny siebie. Atmosfera panująca między nimi stała się bardzo napięta. Siedzieli w ciemnej kuchni. Oboje zdawali sobie sprawę, że dużo ryzykują porywając się na takie zwierzenia.

- Ale oni dali radę, żyją normalnie. – powiedziała ze łzami w oczach Hermiona. – Pamiętam wszystko tak dokładnie, jakby to było wczoraj.

- Pamiętasz wszystko? – wyjąkał Draco. I przypomniało jej się. Znowu.
*
- Draco, nie rób mi tego, proszę! – szeptała cicho Hermiona.

- Chcesz zhańbić ród Malfoyów? Zginąć wśród szlam i zdrajców?  - odezwał się błagalnie Lucjusz.

Draco trząsł się ze strachu. Jego głową targały emocje. Wiedział, co musi zrobić, jednak to było dla niego bardzo trudne, spuścił wzrok, by nie patrzeć w jej oczy. Czuł, że gdy to robi, złamie się.

- Przepraszam, wiesz, że muszę to zrobić, pamiętaj co powiedziałem. – wyszeptał i wyszedł z grupy, podszedł do Czarnego Pana.
*

- Chyba jednak nie wszystko zapamiętałaś. – uśmiechnął się blado, na myśl o tamtych chwilach.
*

- Będzie dobrze. Cokolwiek się teraz nie stanie, pamiętaj, że kiedyś jeszcze będzie dobrze. –wyszeptał jej do ucha. Hermiona nie rozumiała co do niej mówi.

*
-
Powinieneś już pójść – odwróciła się do chłopaka, momentalnie przybierając obojętny wyraz twarzy. – już późno.

- Przecież chcesz, żebym został. – stwierdził pewny siebie.

- Nie pamiętasz? Tylko seks. Dostałeś czego chciałeś, teraz żegnaj. – ponagliła go.

Malfoy podszedł do dziewczyny, chwycił ją za drżące ramiona, przytulił i wyszeptał wprost do ucha:

- Przecież chcesz, żebym został. – na te słowa sprawiły, że dziewczyna poddała się, pozwoliła się przytulić. Już nie drżała. Mężczyzna zaniósł ją do łóżka. Długo nie mogli zasnąć. Leżeli jednak bez słowa.

 Po paru dniach od otrzymania listu przestała się zadręczać. Miała wiele wątpliwości i obaw. Z Hogwartem wiązało się zbyt wiele zbędnych wspomnień. Pozwoliła sobie uwierzyć, że nigdy nie będzie tak beztroska i szczęśliwa, jak była za czasów szkolnych.

Malfoy może i był jej dawnym wrogiem, ale teraz był jej najbliższą osobą. Harry i Ginny nabrali do niej pewnego dystansu i traktowali ja trochę jak dziwaczkę. Być może nią właśnie się stała.

Draco był taki sam jak ona. Pusty. Po wydarzeniach z czasów wojny jego rodzina straciła dawny szacunek i została uznana za zdrajców. Niebyło Voldemorta, więc nikt się już nie bał Śmierciożerców. Status społeczny podtrzymywały pieniądze i uroda. Draco nadal był typem faceta, na widok którego dziewczyny traciły oddech. Zły chłopiec. Czy nie o takim marzy każda kobieta?

Owszem, źli mężczyźni figurują w fantazjach kobiecych. Tyle wtedy chcą być pomiatane i nie szanowane. Żadna jednak nie związałaby się z takim. Dlatego też Draco Malfoy, po wielu latach wykorzystywania kobiet, sam stał się ofiarą. Teraz to kobiety się nim zabawiały. Żadna nawet brała pod uwagę mężczyzny jako potencjalnego męża, a tylko jako obiekt seksualny.

Być może to właśnie miał na myśli mówiąc Hermionie, że onanie wie czym jest samotność. Kobieta była kiedyś kochana. Zawsze ktoś się o nią martwił. Nawet teraz, gdy nie może znaleźć miejsca dla siebie zawsze może pójść do Pottera, Zawsze będzie miała kogoś kto się nią zaopiekuje.

Spotkania z Hermioną były dla niego dziwnym doznaniem. Wreszcie w jego życiu znalazł się jakiś stały punkt. Od kilku miesięcy regularnie spotykali się. Co z tego, że to tylko seks. To i tak zadziwiające, że z jakąś kobietą zrobił to tyle razy. Jeszcze bardziej szokowało go to, że nie miało dla niego znaczenia to, ze kobieta jest szlamą. Nisko upadł. Jednak przez te kilka miesięcy nie spał z żadną inną kobietą.  

Wystraszył się trochę wydarzeniami sprzed kilku dni. Nocował u niej. Nie uprawiali seksu. Spali przytuleni. Nie do pomyślenia…

Po tygodniu od tamtej nocy przyszedł do jej mieszkania. Powitała go w drzwiach namiętnym pocałunkiem i od progu zaczęła go rozbierać. Było między nimi silniejsze pożądanie niż wcześniej. A wydawałoby się, że tonie możliwe.

Po wszystkim Draco usiadł na jej łóżku i gdy kobieta zniknęła w toalecie, ten zapinał guziki swojej koszuli.

- Idziesz do tego Hogwartu? To już jutro. – krzyknął, by dziewczyna usłyszała. Po chwili wyszła z łazienki i ociekając jeszcze wodą, wycierała włosy ręcznikiem.

- Nie. – odparła. – A Ty?

- Pójdę. Chcę się dowiedzieć co słychać u dawnych przyjaciół. Dlaczego nie idziesz? – zapytał.

- Rozmawialiśmy już o tym. – spuściła wzrok – Poza tym nie chce iść sama, nie chce tych wszystkich dupków utwierdzić w przekonaniu, że pozostałam kujonicą.

- Zmieniłaś się, Granger. Wyglądasz tak… Tak, że nikt nigdy nie pomyślałby, że kiedykolwiek mogłaś nią być. – zawstydziły ją jego słowa. MALFOY właśnie ją komplementował.

- Po prostu chcę uniknąć tych wszystkich żałosnych spojrzeń, współczuć. Myślisz, że ludzie nie czytają gazet? Może teraz moje życie jest nudne i monotonne, ale jakiś czas temu było burzliwe i ludzie lubili plotki o mnie, Ronie i Harrym.

- Nudne? Twoje życie.. nudne? -  zaśmiał się – Błagam, dziewczyno, puszczasz się z najbardziej rozwiązłym facetem w świecie czarodziei!

Hermiona wybuchła śmiechem.  

- Ale mnie pocieszyłeś! – stwierdziła, ciągle jeszcze się śmiejąc.

- To co, pójdziesz ze mną i dasz tym wszystkich reporterom tematy do plotek? – zaproponował nieoczekiwanie.

- Żartujesz? – powiedziała zszokowana. Nie spodziewała się tego.

- Nie, mówię całkiem poważnie.

- Oszalałeś. To by już w ogóle zaburzyło zdanie ludzi o mnie. Moje „przyjaciele” znienawidziliby mnie do reszty. A Ron… – zatrzymała się na chwilę. On widział ich razem.

-  Twój Ron chyba już znalazł sobie pocieszycielkę. – zakpił. Po chwili zobaczył zdziwiona minę dziewczyny – Nic nie wiesz? Znalazł pocieszenie u Lavender Brown. Nie spodziewałem się aż tak nisko upadnie.

 - No proszę. Będą mieli mnóstwo różowo – rudych dzieci. – zaśmiała się. Mimo wszystko cieszyła się, że Ron kogoś ma.

- Na samą myśl o tym robi mi się nie dobrze. – skrzywił się.– Nadal nie rozumiem, jak mogłaś z nim być. – zobaczył jednak upominającą minę kobiety i przestał wyśmiewać Weasleya. – Dobra, przegiąłem, sory.

 - Nie pójdę na ten zjazd z Tobą. – powiedziała po chwili ciszy – Za bardzo popsułabym Ci reputację– zakpiła.

- Mam gdzieś reputację. – odpowiedział bez zastanowienia –Przemyśl to jeszcze. – dodał i po chwili wyszedł z jej mieszkania całując ją przedtem w czoło.

Za godzinę miało odbyć się przyjęcie. Hermiona zdecydowała się pójść na nie. Sama. Uznała, że pokaże wszystkim to, czego oczekują – samotną kujonicę. Pozwoliła sobie jednak wydać sporo pieniędzy na sukienkę, chciała chociaż czuć się ładna.

Włożyła więc na swoje szczupłe ciało cekinową sukienkę, kończącą się tuż za pośladkami. Na nogi w biegu wciągnęła najwyższe szpilki jakie posiadała. Mimo skromnych dodatków, wyglądała oszałamiająco.

Parę minut po rozpoczęciu balu kobieta weszła na salę. Przez jej ciało przeszedł dreszcz wspomnień. Przeciskając się przez tłum mijała znajome twarze. Czworo z nich pomachało przyjaźnie. Dziewczyna podeszła do nich nieśmiało. Harry i Ginny. Ron i Lavender.

- Hermiona, miło Cię widzieć – przywitała się najmłodsza z nich, tuląc dziewczynę.

- Ciebie też, Ginny – odpowiedziała Hermiona

- Pięknie wyglądasz – uśmiechnął się Harry.

Ron i Lavender tylko skinęli głową na znak powitania. Między dawnymi przyjaciółmi panowała niezręczna atmosfera. Nie było już tak jak kiedyś.  Jej były chłopak wraz ze swoją dziewczyną ulotnili się szybko. Ginny wkrótce pobiegła witać się z dawnymi przyjaciółkami.

Hermiona wraz z Harrym usiedli przy stoliku i pili wino. Dawna atmosfera zaczynała się pomału odradzać. Tylko z tym chłopakiem Hermiona potrafiła jeszcze rozmawiać.

- I jak się czujesz w roli ojca? – zapytała Hermiona.

- Dobrze, naprawdę. Spełniam się. Wiem, że to delikatny temat, ale wpadniesz kiedyś poznać mojego synka?

- Dlaczego delikatny? – zdziwiła się kobieta – To, że wtedy tak zareagowałam, nie oznacza wcale, że mam coś przeciwko waszemu dziecku. Cieszę się razem z wami i bardzo chciałabym go poznać. Rozmawiałam już kiedyś o tym z Ginny…

- Wiem, ale od czasu kiedy powiedzieliśmy Ci o ciąży nasza przyjaźń nie jest już taka jak kiedyś… – przerwał jej chłopak.

- Harry, to nie ma nic wspólnego. To moja wina, ja się zmieniłam. – Hermiona posmutniała. – Nie chciałam, żeby to się tak skończyło, nadal uważam was za rodzinę, ale nie chce wam uprzykrzać życia moimi problemami.

- Pamiętaj, że dla mnie zawsze będziesz najlepszą przyjaciółką. – Harry wstał pocałował dziewczynę w czoło i poszedł zatańczyć ze swoją dziewczyną.

Hermiona siedziała sama sącząc trzeci z kolei kieliszek wina. Było cholernie dobre. Rozglądała się po Sali. Dostrzegła Malfoya, który stojąc na końcu Sali i flirtując z jakąś blondynką puścił do niej oczko. Kobieta przypatrywała mu się chwilę, lecz później dostrzegła, że jakiś bardzo przystojny brunet zmierza w jej stronę. Mimo, że wydawał jej się znajomy, mogłaby, przysiąc, że jest jej obcy. Mężczyzna usiadł koło Hermiony, uniósł zawadiacko jedną brew i uśmiechając się zapytał:
- Hermiona Granger?  

- Tak, to ja. A Ty jesteś…. – Hermiona zawstydziła się nieco. Mężczyzna zachowywał się, tak jakby bardzo dobrze się znali.

- Naprawdę mnie nie pamiętasz? – zdziwił się, lecz wydawał  się uradowany spotkaniem.

- Przykro mi, przypomnisz jak się nazywasz?

- Neville. – powiedział w końcu. Dziewczyna znieruchomiała. Była w szoku. Ten tłuścioszek ze szkoły jest teraz wysokim i bardzo przystojnym mężczyzną. Jak to się stało?

- Neville Longbottom… – myślała głośno – Kto by pomyślał, zmieniłeś się, nie poznałam Cię – uśmiechnęła się.

-  Zatańczymy? – zapytał.

Hermiona uśmiechnęła się lekko i dała się zaprosić do tańca. Trzymając Neville’a za rękę wyszła na parkiet i dała się ponieść lekkiemu kołysaniu w takt muzyki. Czuła się dobrze przy mężczyźnie. Zamknęła oczy i zapomniała o całym świecie. Nie przeszkadzały jej nawet dłonie chłopaka, które coraz śmielej błądziły po jej ciele. Wszystko było idealne. I wtedy on się odezwał…

- Może… Udamy się teraz do toalety i…?
- Właśnie o to Ci chodziło? – zapytała zaskoczona.

- Chyba nie myślałaś, że… – zakpił. Na te słowa kobieta popchnęła go i szybkim krokiem zeszła z parkietu, udając się do baru z napojami.
 

Hermiona poczuła się tak, jakby ktoś wylał na nią właśnie kubeł zimnej wody. Tak, Neville okazał się facetem, który wykorzystywał kobiety. Lepszy był w brzydszej wersji. W ciągu tych paru chwil, odkąd ujrzała go na przyjęciu, zaczęła podświadomie zachwycać się aktualną sytuacją. Przez jej głowę zaczęły przechodzić myśli o romantycznej miłości. Niegdyś ona brzydka, on brzydki, spotykają się po latach, gdy oboje piękni i zakochują się bez pamięci, zakładają rodzinę i bla bla bla… Cholera, dlaczego ona zawsze musi sobie zbyt wiele wyobrażać.

- Co taka piękna kobieta jak Ty robi sama przy barze. – ktoś zacmokał jej do ucha. Tak, to Draco. I TAK, miał ten swój chytry uśmieszek.

- Chce się schlać. – odpowiedziała wypatrując dna szklanki, tak jakby działa się tam teraz jakaś historia. – I weź ode mnie ten swój wzrok. – prychnęła.

- Jaki niby wzrok? – zdziwił się.

- Nie wiem… Dziwny. – zamyśliła się. Draco dosiadł się i zamówił drinka.

- Dlaczego chcesz się ‘schlać’? – zapytał śmiejąc się.

- Świat stanął na głowie. Neville chciał mnie przerżnąć w klubowej toalecie. – zakpiła.

- Zazdroszczę – zironizował Draco. – I jak było? – przysunął się do dziewczyny, udając niezwykle zaciekawionego.

- Jesteś tak głupi, czy tylko udajesz? – spojrzała na niego z żalem.

- Daj spokój, przecież wiesz, że żartuje. Nie mamy humorku dzisiaj?

- A ty byś się cieszył, gdyby każdy wolny facet w tym klubie myślał o tobie, tylko jak o obiekcie pożądania? Mam 24 lata. W tym wieku powinno się już myśleć o rodzinie. A ja? Jestem w dupie. – rozżaliła się nad sobą.

- Umarłbym ze strachu, gdyby każdy facet w tym klubie chciał mnie wyruchać. – zaśmiał się. Hermiona spojrzała na niego morderczym wzrokiem. –Oj, wyluzuj. Chodź. – wziął ja za rękę i zaczął ciągnąć w nieznane jej miejsce.

Po paru sekundach znaleźli się obok stolika, przy którym siedziała jakaś para. Hermiona lekko chowała się za Dracona. Para wstała.

- Granger, pamiętaj Blaisa Zabiniego? – kobieta przytaknęła i podała dłoń mężczyźnie na przywitanie.

- Miło Cię widzieć po tylu latach. Teraz już chyba nie będziemy sobie skakać do gardeł, prawda? – uśmiechnął się mężczyzna.

- A to Amanda, narzeczona Blaisa. – Draco przedstawił Hermionie niską blondynkę z zielonymi oczami. Kobieta była bardzo ładna.

Cała czwórka usiadła i zaczęła rozmawiać. Hermiona z początku nieśmiało, potem coraz śmielej wtrącała się do rozmowy. Dowiedziała się, że Blaise został medykiem, a swoją dziewczynę poznał w pracy, w szpitalu św. Mungo, gdzie Amanda jest pielęgniarką.

- A Ty, Hermiono, jesteś prawnikiem? – zapytał w końcu Blaise. – Draco opowiadał, że go uratowałaś. Byłem zaskoczony. – uśmiechnął się.

- No cóż, nie miałam innego wyjścia – zażartowała dziewczyna– Faktycznie, na początku rozważałam różne opcje, ale w końcu uznałam, że czarnobiałe paski nie pasowałyby do tej jego buźki.

Draco zrobił krzywą minę na myśl o sobie za kratkami, a pozostała dwójka wybuchnęła śmiechem. Przyjęcie skończyło się o 2 w nocy i Hermiona wraz z Draconem pojechali taksówką do domu.

- Pojedziemy do mnie. – zapytał lekko wstawiony Draco.

- Jakbym słyszała Nevilla – zachichotała Hermiona. – Dobrze, jedźmy do ciebie, do siebie mogę nie trafić, ale nie dotykasz mnie. Jestem zbyt pijana.

Pojechali do gigantycznego mieszkania Dracona. Było na ostatnim piętrze wieżowca, a z gigantycznych okien był widok na cały Londyn. Dracon wskazał jej sypialnie, a sam udał się do toalety.

- Rozbierz mnie – wyjęczała ledwie stojąc w pionie. Draco zaśmiał się i podszedł do dziewczyny.

- A tak się zapierałaś, że nie mam Cię dotykać! – powiedział mężczyzna rozpinając sukienkę i całując dziewczynę po szyi.

- A idź zboczeńcu! Miałeś mnie tylko rozebrać, sama nie rozpięłabym cholernego zamka. – wybełkotała.

- To kto Ci go zapinał? – uniósł jedną brew.

- TRZEŹWA – JA – stwierdziła rozważnie. Rozłożyła się na łóżku i uniosła lekko jedną nogę w stronę mężczyzny – Jeszcze buciki? –uśmiechnęła się słodko. Draco zdjął buty i sam rozebrał się do bokserek. W między czasie dziewczyna już zasnęła. Draco położył się obok, nakrył ich kołdrąi przytulił dziewczynę do siebie.

Nazajutrz Hermiona obudziła się z ogromnym bólem głowy. Obok łóżka czekał już odpowiedni eliksir. Kobieta przywdziała koszulę Dracona i podążała za zapachem. Dotarła w końcu do kuchni. Zastała tam Dracona w samych spodniach z patelnią w ręku.

- Kawę masz na stole. – uśmiechnął się na widok Hermiony w jego koszuli. Ahh, jak faceci lubią, gdy kobiety noszą ich koszulki.

- Się nie dziwie, że te kobiety tak bardzo chcą z tobą sypiać. Za takie „dzień dobry” oddałabym nawet więcej niż cnotę. – zażartowała.

- Czuj się zaszczycona, nie każda dostaje takie śniadanie. – powiedział nakładając jajecznicę na talerz. – Więc, rozumiesz, muszą być tego jakieś inne powody.

- Hhahaha, niby jakie? – wybuchnęła, jednak widząc minę chłopaka natychmiast się opanowała. – No dobra, żartuje.

- No, ja myślę. Jak się spało? – zapytał.

- Całkiem dobrze. Miałam dobrą poduszkę. – stwierdziła przypominając sobie, że przez całą noc jej głowa spoczywała na torsie Dracona.

Gdy zjedli śniadanie, Hermiona zaczęła zbierać swoje rzeczy, by się ubrać.

- Hermiona, czekaj. – zatrzymał ją. – Jest coś o czym chce z Tobą porozmawiać. Proszę, usiądź. – wskazał jej krzesło kuchenne.

- Dobrze, wiec słucham. – usiadła.
- Przemyślałem to co mówiłaś parę dni temu i wczoraj też.. Zastanowiłem się też nad sobą. Oboje jesteśmy, jak mówiłaś ,‘w dupie’. Ja nie mam tu nikogo. Rodzice w Azkabanie. Kiedyś jeszcze Blaise, a teraz on się żeni i nie będzie miał czasu na dawne wypady do klubu, by rwać panienki. Zresztą… Chyba już z tego wyrosłem. Masz racje. Mamy 24 lata. I chyba ostatnią szanse na to, żeby coś zmienić. Jedyną osobą, którą aktualnie mam – jesteś Ty. Wiem, że umowa była inna, ale… Lubię Cie. Tak bezwarunkowo. Sam nie wiem dlaczego…

- Draco, ja… – przerwała mu kobieta.

- Poczekaj, zanim cokolwiek powiesz, chce, żebyś wiedziała, że traktuję to wszystko bardzo serio. Pewnie i tak zaraz mnie wyśmiejesz, albo na mnie nakrzyczysz… Obojętnie co się zaraz nie stanie, wiem, że tutaj nie mamy szans. Nikt nie zaakceptował, by tego. Jeżeli jednak widzisz dla nas jakikolwiek cień szansy – wyjedź ze mną do Nowego Jorku. Zmieńmy coś. Ja dłużej nie wytrzymam w tym posranym świecie.

Hermiona stała szokowana. Gdy Draco przestał mówić jak najęty, kobieta wzięła głęboki oddech. Miała łzy w oczach. Nie wiedziała co czuje do tego człowieka. Wiedziała jednak, że ma całkowitą rację. Nie ma tu dla nich miejsca. Ich dawne otoczenie nie akceptuje ich. Oni sami nie potrafią się zaakceptować. Ucieczka jest najlepszym wyjściem. Mogłaby być kim chce, robić co chce. Mogłaby być z nim…

Nagle Hermiony nogi same poniosły ją do przodu. Podeszła do chłopaka i pocałowała go. Tak jak nigdy. Draco uśmiechnął się. Uzyskał właśnie odpowiedź jakiej nigdy by się nie spodziewał.

 

1 komentarz:

  1. Neville taki okrutny, ale i przystojny, hoho.:D
    Pozdrawiam, Eleonora.
    http://corkimerlina-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń